− Co.. Co tu się
stało? –
spytała roztrzęsionym głosem Wendy.
Dziewczynka ledwo powstrzymywała się od
płaczu, tak samo zresztą jak cała reszta gildii. Całe to zamieszanie spowodował
bowiem widok budynku, który jeszcze do niedawna służył im za dom. Ten bowiem
był całkowicie zniszczony. Niewielka, stara karczma, do której wszyscy zdążyli
się już przyzwyczaić wyglądała, jakby miała się zaraz zawalić.
− Ktokolwiek to był, zapłaci mi za to! – wrzasnął Natsu i
zacisnął dłoń, którą momentalnie otoczyły płomienie.
− Jednak zanim przystąpimy do jakiś
działań, musimy poszukać wskazówek dotyczących tego co tutaj się stało – wtrąciła Erza.
− Słusznie… − poparł ją Makarov – Jest jeszcze
kwestia, gdzie będziemy tymczasowo mieszkać – dodał – Ktoś ma jakieś pomysły?
− Możemy zamieszkać u Lucy! – zaproponował
Dragneel.
− Moje mieszkanie jest za małe, aby nas
wszystkich pomieścić głupku! – wrzasnęła blondynka i wzrokiem skarciła
Smoczego Zabójcę.
− A ja myślę, że nic z tych rzeczy nie
będzie konieczne! –
nagle rozległ się czyjś głos.
Wszyscy błyskawicznie zwrócili się w
stronę, z której dochodził okrzyk. Na dachu zniszczonego budynku siedziała
Mavis i beztrosko machała sobie nogami.
− Pierwsza!! – wrzasnął z
przerażenia Trzeci – Proszę uważać! Ta ruina w każdej chwili
może się zawalić! Laxus, zrób coś!! – krzyknął na wnuka.
− Dlaczego znowu ja?! – załamał się młody
Dreyar.
− Spokojnie! Zapomniałeś już? Przecież
jestem duchem! –
odparła miło i zeskoczyła na ziemie.
− Racja… − Makarov uderzył się w czoło – Ekhm… co miałaś
na myśli mówiąc, że nic nie będzie konieczne? – spytał po chwili.
− Ahh! Cieszę się, że pytasz! – dziewczyna
wyglądała na strasznie szczęśliwą z tego powodu – Chodźcie wszyscy za mną!
Całe obecne Fairy Tail było mocno
zaskoczone obecnością Vermilion. W końcu zniknęła nie długo po zakończeniu
Turnieju, a teraz ponownie pojawia się równie niespodziewanie, jak podczas
pierwszego dnia zmagań w stolicy. Nie widząc jednak innego wyjścia, każdy bez
żadnego „ale” ruszył za Mistrzynią Założycielką. Nietrudno było się
zorientować, że kierują się w stronę miasta.
− Radzę wam się przygotować! – krzyknęła Mavis – W końcu
wchodzicie do Magnolii jako zwycięzcy!
− Co ona ma na myśli? – spytał cicho
Natsu.
− Zobaczysz! – odpowiedziała mu
Lucy.
Nadejście Fairy Tail obwieściło bicie
dzwonów. Wszyscy mieszkańcy miasta szybko wyszli na ulice aby powitać swoich bohaterów.
W końcu ponownie mają zaszczyt mieszkać w sąsiedztwie najsilniejszej gildii w
całym Fiore. Magom podobała się ta sytuacja, gdyż wyciągnięto puchar, a
następnie przekazano go osobom idącym z przodu pochodu. Wszyscy śmiali się,
wiwatowali, machali. Tylko Pierwsza wyglądała na trochę smutną, jej nikt
przecież nie widział, a to w dużej mierze dzięki niej został odniesiony ten
sukces.
Gdy wszyscy szli już tak od dłuższej
chwili, nawet nie zorientowali się, gdzie doszli. Mianowicie, był to stary
budynek Fairy Tail, znajdujący się na końcu miasta. Przed wejściem na
dziedziniec zgromadził się spory tłum, z władzami Magnolii na czele.
− Mistrzu Makarovie! – zaczął burmistrz – Chciałbym ci
wręczyć ten o to dokument! – krzyknął, a wszyscy ludzie zaczęli bić
brawo.
− A co to jest? – zapytał zdziwiony
Trzeci.
− Akt własności tego wspaniałego budynku,
który znajduje się za moimi plecami!
− Akt własności?! – wrzasnęli wszyscy
magowie naraz.
− Może.. Może mi to
pan jakoś wyjaśnić? – spytał zdezorientowany starszy Dreyar.
− Ależ tu nic nie
trzeba wyjaśniać! –
odparł burmistrz i poklepał starca po ramieniu – Miasto jest dumne, mogąc być siedzibą
tak wspaniałej gildii magów! Ale ta gildia też musi się gdzieś podziać, więc
wszystko, czym zarządzaliście sprzed waszego zniknięcia, znów jest wasze!
Dbajcie o to! –
grubszy pan w garniturze zakończył swoją wypowiedź, na co zebrani wybuchli
jeszcze większymi oklaskami.
Władze
miasta odeszły, reszta ludzi też powoli zaczęła wracać do domów. Całe Fairy
Tail jednak stało tak jak stało, całkowicie zaskoczone zaistniałą sytuacją. W
końcu jednak, Mavis nie wytrzymała i stanęła przed bramą.
− Ej! Co z wami?!
Odzyskaliście przecież dom! – krzyknęła radośnie – Włazić mi do
środka, ale już! –
rozkazała.
− Właśnie?! – przed szereg
wybiegł Natsu –
Na co czekamy! –
zawołał i zaczął biec do bramy.
Otworzył
ją potężnym kopniakiem, a następnie błyskawicznie znalazł się przy drzwiach
wejściowych, które zostały potraktowane tak samo jak brama. Cała reszta magów,
jakby obudzonych z drzemki, uśmiechnięta ruszyła powoli ruszyła za nim. Każdy
zaczął okazywać emocje, jakie do tej pory starał się powstrzymać. Szczególnie
ci członkowie gildii, którzy musieli przeżyć siedem lat bez pozostałych, a
zwłaszcza Macao i Wakaba, obydwaj panowie płakali jak małe dzieci.
Jednak
w związku z całym tym zamieszaniem, nikt nie zauważył osoby siedzącej przy
barze. Tajemnicza postać popijała sobie spokojnie sok. Dopiero po chwili Erza
dostrzegła zakapturzonego gościa, tak samo zresztą jak Gray. Po chwili cała
gildia była zaalarmowana i wpatrzona była w dziwnego gościa.
− Kim jesteś? – spytała poważnie
Tytania.
− Fairy Tail… − rozległ się głos
dosyć młodego mężczyzny – Ile to już lat, co? – dodał, wypił
zawartość szklanki i wstał.
Przez
kaptur nie było widać całej jego twarzy, lecz, ku zaskoczeniu każdego, postać
była delikatnie uśmiechnięta. Nie postrzeżenie, podkradła się do niego do tej
pory niewidoczna Mavis i stanęła za nim.
− Może
przypomniałbyś im, kim jesteś, a nie bawisz się w jakieś podchody, co?! – wydarła się na
niego Pierwsza, na co ten o mało się nie przewrócił.
− Ale.. – Erza, jak i
pewnie pozostali nie mogli uwierzyć w to co widzą – To znaczy, że…
ten ktoś cię widzi, szanowna Pierwsza? – spytała Scarlet.
− Oczywiście, że
widzi! Najwidoczniej chciał się z wami po prostu podroczyć! – odrzekła szybko
blondynka, choć brzmiało to tak, jakby nadal krzyczała na chłopaka.
− To już nawet
zabawić się kosztem starych przyjaciół nie można, co? – westchnął
przybysz i powoli zdjął kaptur.
Oczom
zebranych ukazała się uśmiechnięta twarz młodego mężczyzny, na oko był on w
wieku Lucy, Graya, Erzy i Natsu. Miał on długie, rozczochrane na wszystkie
strony blond włosy, przypominające trochę połączenie fryzur Lodowego Maga i Ognistego
Smoczego Zabójcy. Jego tęczówki były koloru ciemno niebieskiego. Na widok tej twarzy większość obecnych osób
zaniemówiła. Tylko „nowa” część gildiowiczów nie zdawała sobie sprawy kim jest
ów przybysz.
− Co się stało? – spytał wesoło
blondyn –
Ducha zobaczyliście, czy co?
− To nie możliwe… − w końcu wydusił
coś z siebie Gray.
− O co chodzi? – spytała
zdezorientowana Wendy – Czy to ktoś straszny?
− Można tak
powiedzieć… −
odparł jej Natsu –
Ale…
− To mag Rangi S – wtrąciła się Mira
–
Mag którego nie widzieliśmy odkąd…
− Odkąd wyruszył na
misję dziesięcioletnią – dokończył za nią chłopak – Cieszę się, że
ktoś to jeszcze pamięta! – dodał miło.
− Wszystko się
zgadza… −
przytaknęła Erza –
Skoro widzisz Szanowną Pierwszą, musisz być członkiem Fairy Tail… Aran! – krzyknęła
Tytania, a blondyn jeszcze szerzej się uśmiechnął i pokiwał głową na znak, że
się z tym zgadza.
− Wróciłem,
przyjaciele!
Myślę, że rozdział jest całkiem udany. Cieszę się, że tyle osób zostawiło tu jakiś ślad, nawet nie wiecie jak takie rzeczy motywują :)
Co do pytań, które zadawaliście w prologu...
Paringi jakieś na pewno będą, ale nie na tym będzie skupiać się całe opowiadanie. (Po za tym gdybym wam powiedział zepsuł bym wam niespodziankę ;p )
Eren - pominąłem turniej, bo po co zmieniać tak świetną część mangi ^^
Gorąco zachęcam do komentowania!
Oceniajcie, krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)