− Aran? Nigdy nie słyszałam o takim magu… − westchnęła Lucy i
zaczęła przeglądać swoją pamięć, czy aby na pewno nic o nim nie wiedziała.
− Trudno żebyś słyszała – wtrącił się Macao
–
Widzę go po raz pierwszy od czternastu lat! – zawołał z nutą podejrzeń w głosie.
Wszyscy spojrzeli najpierw na byłego
mistrza, a następnie na blondyna, który teraz wyglądał jakby zbierał myśli.
Obecni magowie zaczęli między sobą szeptać, czy nie jest to przypadkiem oszust.
Jedynie Natsu wpatrywał się nieustannie w człowieka który przed nimi stał. Gwar
robił się coraz większy, a na niebieskookiego przybysza zaczęły padać dość
chłodne spojrzenia.
− Czternaście lat to rzeczywiście dużo…
zwłaszcza, że misja była dziesięcioletnia, więc cztery lata temu powinien do
was powrócić –
zaczął zastanawiać się Makarov – Co masz na swoje wytłumaczenie chłopcze?
–
zwrócił się do blondyna.
− Cóż, ja… − zaczął pytany.
− To na pewno jest Aran – wszedł mu w słowo
Dragneel –
Jestem pewien, na sto procent! – dodał z uśmiechem.
− Skąd ta pewność? – spytał Macao.
− Mój węch raczej by mnie nie okłamał,
prawda? –
odparł radośnie Natsu i podrapał się po swoim nosie.
− Skoro Natsu twierdzi, że to naprawdę on,
to mu zaufam –
odezwała się Erza.
− Ja tak samo – zawtórował jej Gray.
− Przyjaciele! – przerwał im
dyskusję sam Aran –
Wszystkie te rozmowy niebyły by potrzebne, gdybyście dali mi dojść do słowa!
Rany… −
blondyn westchnął i pokiwał głową – Ta gildia nigdy się nie zmieni, nie? – zapytał i
serdecznie się zaśmiał.
Wszyscy zgromadzeni również wybuchneli
śmiechem, szybko puszczając w niepamięć to, że jeszcze przed chwilą oskarżali
swojego przyjaciela o to, że nim nie jest. Niebieskooki widząc ten obrazek
szeroko się uśmiechnął i zajął miejsce przy barze.
− To będzie krótka historia, ale myślę, że
będziecie mieli wiele pytań, więc lepiej usiądźcie – zaproponował mag,
na co cała reszta z ochotą przystała, a kiedy wszyscy wygodnie się rozsiedli
kontynuował –
Dobrze… od czego by tu zacząć? – spytał sam siebie.
− Najlepiej od początku! – zawołał Gray.
− Mam ci opowiedzieć historię swojego
życia? Zanudził byś się! – odparł uszczypliwie, przez co wszyscy
się zaśmiali, a mina Lodowego Maga przybrała groźny wyraz.
− Powiedz nam chłopcze, dlaczego cztery
lata? –
wtrącił się szybko Makarov, aby nie dopuścić do jakiejś kłótni.
− Doskonałe pytanie Mistrzu! – odparł mu blondyn
–
Bo widzicie… swoje zadanie skończyłem siedem lat temu! – dodał, czym
wprawił wszystkich obecnych w osłupienie.
− Jak… jak to siedem lat temu? – kontynuował
starszy Dreyar –
Uporałeś się z tą misją szybciej, niż zakładała?! – spytał, nie wierząc
w to co słyszy.
− Oczywiście Mistrzu – blondyn
odpowiedział tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie – Mam tu nawet
potwierdzenie od Rady! – zawołał i szybko wskoczył za ladę, by po
chwili postawić na niej duży, lekko zniszczony plecak, a następnie, po krótkiej
chwili grzebania w środku, podał staruszkowi trochę pogniecioną kartkę papieru.
Makarov błyskawicznie zabrał się do
czytania. Rzeczywiście, dokument ten został wystawiony przez Radę. Jednak gdy
Mistrz spojrzał na datę, jego oczy momentalnie zrobiły się szersze.
− Coś się stało? – spytała Mira,
która siedziała obok starca.
− Ta data… − nie mógł wydusić z siebie więcej słów
Dreyar, więc podał kartkę białowłosej.
− Co z nią nie tak…? – zapytała sama
siebie, lecz kiedy tylko dostrzegła ten podpis, szybko spojrzała w stronę Arana
–
Ukończyłeś tę misję tydzień przed rozpoczęciem Egzaminu?
Wszyscy zwrócili się w stronę siostry
Lisanny, nie do końca rozumiejąc o co chodzi, więc tak jak ona, skierowali
wzrok na blondyna.
− Dokładnie tak – potwierdził mag – A przez kolejne
siedem dni wracałem do Magnolii – dodał.
− Więc co cię zatrzymało? – wtrącił się
Macao.
− Nic. Po prostu nie zahaczyłem o Gildie
tylko… −
tutaj niebieskooki urwał, jakby obawiając się reakcji zgromadzonych.
− Tylko…? – powtórzyła po nim Erza i momentalnie
przed nim stanęła, posyłając mu przy tym mordercze spojrzenie.
− Udałem się prosto na Wyspę Tenrou – dokończył Aran,
nie zwracając uwagi na Tytanie stojącą przed nim.
W całym pomieszczeniu zapanowała
idealna cisza. Wszyscy zaniemówili i zastygli w bez ruchu. Cała układanka
zaczęła wyglądać coraz wyraźniej. Szczególnie dla Makarova, który zdążył się
już domyślić, co było przyczyną nieobecności blondyna. I to również Makarov
postanowił przerwać tą, już trochę nie zręczną burzę mózgów.
− Byłeś tam, gdy zaatakował smok, prawda? – spytał bardzo
poważnie Dreyar.
− Tak – odpowiedział mu jeszcze poważniej Aran – Widziałem, można
powiedzieć, wszystko co zaszło… − dodał ponuro.
− Więc dlaczego nie przyszedłeś, aby nam
pomóc?! –
krzyknęła Erza i podniosła przyjaciela do góry.
− Przez nią! – odparł szybko i
trochę panicznie niebieskooki, po czym wskazał na siedzącą do tej pory cicho
Mavis.
− Hahaha… − zaśmiała się w zakłopotaniu Pierwsza – No cóż.. to
prawda. Powstrzymałam go od ruszenia wam z odsieczą, na którą i tak było zdecydowanie
za późno –
dodała i przeszła na środek sali.
− Rozumiem… − odrzekła spokojnie Scarlet i puściła
blondyna, lecz to nie był koniec jej pytań – W takim razie dlaczego Aran nie został
znaleziony tak jak my?
− To również moja sprawka – odparła radośnie
Mavis –
Po prostu, miałam zadanie, do którego z was wszystkich tylko on się nadawał.
− Zadanie? – spytał podejrzliwie Gray – O co chodziło?
− To nie jest już ważne – spiorunowała go
wzrokiem Vermilion – Myślę, że to już całość, prawda Aran? – zwróciła się do
niebieskookiego.
− Taak, resztę możesz zostawić mi,
Pierwsza!
− Świetnie! To trzymajcie się wszyscy! Pa!
–
blondynka z uśmiechem pomachała wszystkim i rozpłynęła się w powietrzu, po raz
kolejny dzisiaj szokując każdego z osobna.
− O jaką resztę ci chodziło? – spytała nagle
Erza, która zdążyła usiąść obok blondyna.
− Ahh.. no bo widzicie… − chłopak zaczął
się rumienić i drapać po głowie – Remont tego budynku to tak jakby moja
zasługa…
− CO?! – wrzasnęli wszyscy naraz.
− Jak to twoja zasługa?! – błyskawicznie
stanął przed nim Makarov – Skąd miałeś pieniądze?!
− Z misji… − odparł zaskoczony Aran – Nie wiele mi już
tego zostało, ale na pokrycie kosztów starczyło. A tak na marginesie… to co
stało się ze starym budynkiem? – spytał z ciekawości mag.
− Aaa… − wtrącił się Natsu – to dość długa
historia… nie chciałbyś jej słuchać!
− Właśnie! Nie ma co do tego wracać! – dołączyła się
Lucy.
− Opowiedzcie w skrócie – nie dawał za
wygraną blondyn.
− Pozwól, że ja to zrobię – odezwał się Gazille,
który niespodziewanie wyszedł na środek wraz z Juvią.
Smoczy Zabójca mimo, że w skrócie, to
dość szczegółowo wyjaśnił co się działo, powodując, że większość obecnych
zaczęła martwić się o to jak zareaguje Aran, który spuścił głowę w dół i w
skupieniu słuchał tego, co mówi czarnowłosy. Gdy skończył, uwaga każdego
zwróciła się na blondyna. Ten zaś, po krótkiej chwili wstał i nadal z
opuszczoną głowa, powoli ruszył w stronę byłego maga Phantom Lord.
− Ja… Ja… − zaczął powtarzać Aran, powodując u każdego
wzrost napięcia –
Ja… −
stanął przed Gazillem – Nie wiem jak ci dziękować!! – krzyknął i
błyskawicznie uścisnął dłoń Smoczego Zabójcy, jednocześnie powstrzymując łzy,
czym o mało nie sprawił, że wszyscy obecni poupadali na ziemie. Wyglądało to
naprawdę komicznie.
− Za… Za co ty mi dziękujesz?! – spytał Redfox, który
był najbardziej zaskoczony całą tą sytuacją.
− Cóż… stary budynek mi się nie podobał,
za to ten jest… wspaniały! – zawołał blondyn, a wszyscy nie wierzyli
w to co widzą i słyszą – Po za tym… − Aran puścił dłoń
czarnowłosego, a jego głos zrobił się bardziej poważny, choć oczy nadal się mu
szkliły –
Skoro wasza dwójka jest magami Fairy Tail, Dziadunio musiał wam wybaczyć, czy
coś w tym stylu, więc ja również nie mam zamiaru się gniewać, zresztą, nie mogę
się gniewać za coś, co było tyle lat temu! – zakończył z uśmiechem blondyn i zaczął
wracać na swoje miejsce – A tak w ogóle, to miło mi was poznać! – odwrócił się
jeszcze raz i posłał im jeszcze serdeczniejszy uśmiech.
− Skoro już mówimy o wybrykach, to może
chcesz usłyszeć co zrobił La…! – zaczął Natsu, ale niewiadomo skąd
pojawił się przy nim wnuk Trzeciego.
− Zamknij się! – krzyknął blondyn,
jednocześnie dusząc Dragneela.
− Juvia nie wie co powiedzieć… − szepnęła
niebiesko włosa, nie zwracając uwagi na to co, co młody Dreyar robi z
różowowłosym.
− Ten gość… − nie mógł wyjść z szoku i podziwu Gazille
–
Powinienem już przywyknąć, że w tej gildii są tacy ludzie… − westchnął i
zaczął wracać na swoje miejsce.
Aran wracając również nie zwrócił
zbytniej uwagi na to co zaszło między Zabójcami Smoków. Podczas wszystkich jego
poczynań, Erza z ciekawością mu się przyglądała. Zapamiętała go raczej jako
skrytą i tajemniczą osobę, która nigdy nie była zbyt otwarta na innych. A tu
proszę, chłopak teraz bardziej przypomina Natsu, niż siebie z przed kilku lat.
Jak widać ludzie się zmieniają. Szkoda, że w niektórych przypadkach na gorsze…
− Skoro wszystko już sobie wyjaśniliście,
to opowiadaj dalej, chłopcze – powiedział Trzeci.
− W sumie, nie zostało już nic ciekawego… − odparł blondyn.
− Ja mam pytanie – wtrąciła się
Scarlet –
Wiesz może, co stało się z naszą starą karczmą?
− Ahh! – chłopak uderzył pięścią w dłoń – Wiedziałem, że o
czymś zapomniałem! – zaśmiał się.
− No więc…? – spytała trochę już zniecierpliwiona
Erza, a wszyscy ucichli, aby móc dać w spokoju odpowiedzieć magowi.
− Widzicie, pierwszego dnia mojego pobytu
tutaj, chodziłem po mieście i próbowałem dowiedzieć się jak najwięcej o
interesujących mnie rzeczach. Między innymi o tym, gdzie była nowa siedziba
gildii. Zostało wskazane mi tamto miejsce, więc szybko się do niego udałem.
Niestety to co zobaczyłem… wyglądało tak, jak pewnie wy dziś widzieliście.
− Rozumiem, że wiesz kto to zrobił? – zapytał Trzeci.
− Oczywiście! Niczym się już nie musicie
martwić, wszystko załatwiłem jak należy – odparł dumnie blondyn.
− Kto to zrobił?! – krzyknął Natsu,
wyraźnie zniecierpliwiony.
− Była tutejsza gildia… jak ona się
nazywała… to chyba coś z ogrem? – zamyślił się Aran, próbując przypomnieć
sobie tą nazwę.
− Twilight Ogre – poprawiła go
Mira.
− O właśnie! Dzięki…
− Zaraz zaraz… − wtrącił się Gray – Czy przypadkiem
nie powiedziałeś „była”?
− Tak powiedziałem – potwierdził
radośnie Aran –
No bo, gdy tylko wróciłem z powrotem do Magnolii, byłem trochę zły, więc
zacząłem węszyć aby dowiedzieć się kto to mógł zrobić. Po kilku godzinach byłem
pewien, że stoi za tym ta gildia.
− I co zrobiłeś? – spytał trochę nie
pewnie Makarov.
− Poszedłem wyrównać rachunki – odparł chłodno
blondyn i zacisnął pięść.
− Nie mów, że ich… − zaczęła
przerażona Wendy.
− Oh nie, nie martw się! – odrzekł miło
niebieskooki –
Nie jestem aż taki narwany, żeby robić komuś krzywdę bez powodu. Co nie znaczy,
że im nic nie zrobiłem – dodał i chytrze się uśmiechnął.
− Mam nadzieję, że nie wyrządziłeś przy
tym jakiś nie potrzebnych szkód… − zmartwił się Trzeci.
− Trochę zniszczył się budynek w którym
mieli siedzibę, a tak po za tym to nic się nie stało. Zresztą… − w jego oku
pojawił się błysk –
To nie ja zacząłem.
− Co masz przez to na myśli? – spytała Erza.
− To proste – odpowiedział z uśmiechem – Sprowokowałem
ich.
− Jak? – wtrącił się Natsu, który nagle znalazł
się za Tytanią.
− Założyłem się z nimi. Ja sam na całą ich
gildię, a stawką było to, którzy z nas zostaną w Magnolii.
Gdy Aran wypowiedział te słowa, wszyscy
momentalnie spoważnieli. Jeden człowiek przeciwko całej gildii? To wyglądało
jak dobra bajka, jednak widząc twarz blondyna, każdy zdawał sobie sprawę, że to
nie żarty. Jednocześnie w głowach wielu magów zrodziło się jedno pytanie. Jak
silny jest ten mag?
− Ciężko było? – spytała Wendy,
która podeszła bliżej.
− Nie tyle ciężko, co długo. Trochę ich
tam wtedy było… −
westchnął niebieskooki – Ale teraz, ci ludzie na sam widok
naszego herbu, będą uciekać gdzie pieprz rośnie! – zawołał i potargał dziewczynce włosy.
− Swoją drogą, ciekawe dlaczego zniszczyli
tą karczmę? –
rzuciła nagle Mira.
− Nie wnikałem w to, ale krzyczeli coś o
zemście za turniej, czy jakoś tak… − odparł szybko Aran, a słysząc to Natsu i
Erza momentalnie zamarli, co zauważył blondyn – Coś się stało?
− Nie.. – szybko odpowiedział Dragneel.
− Nic, a nic.. – dodała Scarlet.
− To dobrze, bo wyglądacie trochę blado! – zaśmiał się
niebieskooki i poklepał rózowłosego po ramieniu – Dobra! Skoro wszystko już wyjaśniłem,
będę uciekał! –
dodał i ruszył w stronę wyjścia.
− Dokąd to młody człowieku? – zatrzymał go głos
Makarova –
Nie możesz teraz odejść!
− Muszę! Przez to wszystko nie miałem
czasu aby poszukać nowego mieszkania! – odpowiedział z nutą rozpaczy w głosie.
− Poszukasz jutro! – wrzasnął Trzeci – Teraz robimy
imprezę!! –
zawołał, stojąc już na ladzie z pełnym kuflem piwa w dłoni.
Rozdział
dłuższy niż poprzednie, z czego ja się cieszę, nie wiem jak wy.
Kolejnej
notki nie wiem kiedy będziecie mogli się spodziewać, wszystko zależy od ilości
wolnego czasu i weny ^^
Gorąco
zachęcam do komentowania!
Oceniajcie,
krytykujcie, pytajcie i do następnego! :)